#1 2010-01-31 00:34:03

beLIEve

*(H.R)*

680610
Skąd: Polska
Zarejestrowany: 2009-11-21
Posty: 8
Płeć: Samiec
Wiek: 123
WWW

;P

http://www.youtube.com/watch?v=ZONFBqPosXw

PROBLEM 1:
>
>- Problem z gumą! Pomóżcie! czy specyfiką gumy jest to że nie trzyma się
>ona na penisie? Czy każdy tak ma, czy tylko mój chłopak? On musi trzymać
>ją jedną ręką, bo mu spada! Wkurza mnie to, ale nie wiem, czy tak wszyscy
>mają czy nie, bo to jest mój pierwszy partner. Dodam że spada mu nawet
>guma typu "close fit". Proszę o poważne odpowiedzi!
>
>- Musi u nasady takim zipem spiąć.
>- Albo cybancik na śrubkę.
>- Proponuje posypać solą, ja tak sypię na schody i się nie ślizgam.
>- Wydaje mi się, że po prostu źle ją zakłada.
>- Na lewą stronę?
>- Nie, do góry nogami.
>- To może niech założy sobie tez na jajka.
>- Uszyj mu szelki. Możesz inspirować się pasem do podwiązek.
>- A może niech naciągnie z całej siły i rozciągnięte końcówki niech na
>tyłku na supeł zawiąże.
>- Załóż mu na palec może ten jest większy od jego małego.
>- Spróbuj zmienić firmę gumek, nie wiem czego używacie
>- Najlepiej na zimówki Stomil, te się nie ślizgają. Jeżeli to nie pomoże
>to łańcuchy.
>- A z kolei mój chłopak używa rozmiaru xl i jeszcze jest za ciasna
>wpychamy do połowy, a potem się nie da! Gdzie mogę kupić większe? Proszę o
>pomoc i poważne odpowiedzi!
>- Tego się nie wpycha do środka, to się zakłada na członka, a potem się
>wkłada członka. Chyba.
>- W Kauflandzie są worki jednorazowe 135 l. - polecam.
>- Mój facet ma odwrotny problem .Nawet największa rozmiarowo prezerwatywa
>jest za krótka i za ciasna na jego penis.
>- Pracujesz w stadninie w Janowie, czy innym malowniczym miejscu?



PROBLEM 2:
>- Pomóżcie! Dzisiaj kupiłam samochód z komisu i nie wiem jakie paliwo mam
>wlać? Po czym poznać, czy to dizel czy benzyniak? Jeżdżę na oparach, a nie
>mogę zatankować, bo nie wiem co wlać.
>
>- Przyświeć zapalniczką przy wlewie paliwa i zobacz sama! Potem wlej ropę.
>Bo jeśli benzyniak to nie doczekasz "potem".
>- Nie ściemniaj koleżance. Słuchaj. Jeśli samochód jest koloru
>niebieskiego lub zielonego lejemy ropę. Jeśli żółty to na gaz. Do reszty
>lejemy benzynę. I od razu wymień powietrze w kołach na letnie. W tym roku
>modne jest górskie.
>- Najlepiej nalej wody. Wtedy w serwisie udzielą ci wyczerpujących
>informacji.
>- Jak samochód robi brum brum to jest benzyniak a jak kle kle to ropniak.
>A jeśli robi brum i kle - śmiało lej gaz


---------------------------------------------------------------------------------------------------



>Autentyczny list wyjaśniający z dnia 23.05.2000r.
>List osoby poszkodowanej w wypadku przy pracy, nadesłany do ZUS jako
odpowiedź na prośbę o udzielenie bliższych informacji o okolicznościach, w
jakich doszło do wypadku.
>
>
>Szanowni Państwo;
>W raporcie z wypadku jako przyczynę podałem: "próba samodzielnego wykonania
pracy". W swoim piśmie Państwo stwierdzili, że powinienem podać pełniejsze
wyjaśnienie, co niniejszym czynię. Sądzę, że poniższe szczegóły będą
wystarczające.
>Jestem z zawodu murarzem. W dniu wypadku pracowałem sam na dachu nowego,
trzypiętrowego budynku. Po zakończeniu prac, stwierdziłem, iż mam ponad 150
kg cegieł porozrzucanych wokoło. Zdecydowałem, nie znosić ich na dół
pojedynczo, lecz spuścić w beczce, używając do tego liny na bloku
przytwierdzonym do ściany na trzecim piętrze budynku. Jak postanowiłem tak
zrobiłem. Zabezpieczywszy linę na dole wszedłem na dach i zawiesiłem na niej
beczkę- poczym załadowałem ją cegłami. Potem zszedłem na dół i odwiązałem
linę, przygotowawszy się do jej silnego -zaznaczam-trzymania i powolnego
opuszczania 150 kilogramowego ciężaru. Nadmieniam, iż w raporcie o wypadku
określiłem moją wagę na (cylka) 80kg. Możecie sobie Państwo wyobrazić,
jakież było moje zaskoczenie nagłym szarpnięciem do góry, straciłem
orientację jednak nie puściłem mocno trzymanej liny. Nie muszę dodawać, że
ruszyłem do góry w raczej szybkim tempie, tuż przy ścianie drąc łokcie do
krwi. Gdzieś w połowie drugiego piętra, spotkałem się z opadającą beczką. To
tłumaczy pękniętą czaszkę oraz złamany lewy obojczyk i wystawiony lewy bark.
Zwolniłem trochę z powodu beczki ale kontynuowałem gwałtowne wciąganie nie
zatrzymując się do momentu gdy kostki mojej prawej ręki zaklinowały się w
bloku. Na szczęście pozostałem przytomny i byłem jeszcze w stanie trzymać
mocno linę pomimo bólu i odniesionych ran. W tym samym momencie beczka
uderzyła o ziemię w wyniku czego jej dno pękło a zawartość wypadła.
Pozbawiona ładunku beczka ważyła już tylko 25kg. Przypominam, że obolały na
drugim końcu liny ważyłem nadal 80 kg. W tej sytuacji zacząłem gwałtownie
spadać i w połowie drugiego piętra ponownie spotkałem się z pękniętą beczką,
która tym razem wznosiła się do góry. W efekcie mam popękane kostki i rany
szarpane nóg. Spotkanie to opóźniło mój upadek na tyle, że odniosłem
zdecydowanie mniejsze obrażenia upadając na stos cegieł -złamane tylko trzy
żebra, nie wspomnę potłuczeń. Z przykrością muszę stwierdzić, że gdy już
leżałem półprzytomny i obolały na stosie cegieł, nie mogłem wstać ani się
poruszyć a ponadto przestałem trzeźwo myśleć... i puściłem linę ważącą około
5kg .Pusta beczka ważąca jednak nadal 25 kg przeważyła ciężar liny i
spadając z wysokości 3 piętra połamała mi nogi.
> Mam nadzieję, że udzieliłem Państwu wyczerpujących wyjaśnień potrzebnych do
zakończenia postępowania w mojej sprawie oraz jest jasne w jakich
okolicznościach wydarzył się mój wypadek.



---------------------------------------------------------------------------------------------------



Co można usłyszeć pracując w Biurze Obsługi Klienta? Jak się okazuje bardzo wiele ciekawych rzeczy. Prezentujemy zbiór śmiesznych rozmów, które bawią czytelników, a konsultantów BOK-u doprowadzają do rozpaczy.


konsultant: "poproszę Pana nazwisko"
klient: "moje, czy żony?"
kons.: "czy mają państwo różne nazwiska?"
klient: "nie"

ja kupiłem dziś kartę tak-tak i nie zdążyłem jej jeszcze zaktywować, ale chyba ją zablokowałem".

klient: "ja mam taki malutki problem"
konsultant: "tak, slucham?"
klient: "zdeptałem swój telefon"

konsultant: "powinien Pan wybierać numery bez zera, proszę pana"
klient: "dokladnie tak robię"
konsultant: "proszę podać mi więc numer jaki pan wybiera"
klient: "072..."

konsultant: "proszę wyjąć z aparatu kartę SIM" klientka: "nie moge tego zrobic - ręce mi się trzęsą"

"czy komorka moze sama puszczac sms-y?"

"ja kupiłem ten telefon i co ja mam teraz zrobic?"

"proszę pana, ja się założyłem z kolegą i włożyłem swojego Siemensa M35 do szklanki z woda, i teraz nie chcą mi go naprawić w ramach gwarancji"

konsultant: "żeby zmniejszyć koszty na tym koncie mogę jedynie zasugerować zmniejszenie ilości wykonywanych połączeń"
klient: "acha, a na czym to polega?"

"gdzie ja mogę zadzwonić, żeby kogoś opieprzyc?"

"prosze mi natychmiast podac lokalizacje mojego drugiego aparatu, wiem, ze jest to mozliwe, bo widzialem cos takiego na filmie SF"

"prosze pana, ja słucham jak ktoś mi sie nagral na poczcie glosowej i staram sie odpowiedziec tej osobie, i krzycze "halo, halo!", ale ona mnie nie slyszy"

"prosze mi powiedziec, jakie promocje będziecie mieli we wrześniu przyszłego roku"

"dlaczego Alcatel ma antenkę z prawej strony, Siemens z lewej, a Nokia w ogole nie ma?"

kons.: "proszę pani, w dniu dzisiejszym pani konto było mniejsze niż 10 pln"
klient: "nie"
kons.: "proszę pani, pani konto wynosiło dziś 2,46 pln, czyli mniej niż 10 pln"
klient: "nie"

"ja dostalem taki komunikat, ze w celu tam-tego to cos-tam. Co mam teraz zrobić?"

"prosze pana, mam taki problem, ja nie wiem, czy mam przyjemność z tym samym panem...?"

"prosze pana, mi chodzi o ten aparat Motorola za 49 zlotych netto, czy to jest cena brutto?"

KLIENT: To tyknęło i nie odpowiada !!!!!!!!! - ?? (po 15 minutach rozmowy doszedłem do tego, iż ten pan dostał smsa)

KLIENT: Jak wyjadę na HAWAJE to ten telefon będzie działać?
- tak
- a ten z domu?
- przepraszam czy pan chce zabrać tel. stacjonarny?
- a ktory lepiej dziala ? (ludzie pomocy!!)

KLIENT: panie mam problem! nie mogę wejść w moją sekretarkę!

KLIENT: dzien dobry, chciałbym rozmawiać z iwentyfikacją
- z identyfikacją...
- no! z tymi od pieniedzy!

KLIENT: "czy mogłaby mi pani rozciągnąć telefon na Niemcy..." (chyba chodzilo o roaming...??)

KLIENT: "przepraszam ale ile naszczekałem do wczoraj?" (pytanie o bieżący rachunek??)

KLIENTKA: "proszę pani, ja byłam wczoraj na grzybach i pies mi zablokował telefon i on teraz pisze, ze trzeba PUK wpisać..." (kurcze, inteligentny ten pies, trzy razy PIN musiał blednie wpisać...!)

KLIENT: czemu nie mam tej jadaczki w poczcie na powitanie?

KLIENT: chciałbym uaktywnić krycie numeru...

KONSULTANTKA: w tej taryfie będzie miał pan szczyt od siódmej do dwudziestej...
KLIENT: to chyba po viagrze!

Klient: Ile ja mogę w sumie, ogółem, rozmawiać w ramach bezpłatnych minut?
Konsultantka: A w jakiej jest Pan taryfie?
Klient: Kielce Taxi... ale co to ma do rzeczy?

Klient: Czy to z Panią rozmawiałem przed chwilą?
BOK: Nie. Tu w infolini siedzi sporo osób...
Klient: A to w takim razie nie ma sensu, żebym Pani wszystko jeszcze raz tłumaczył.

Klient: Dzień dobry, chciałbym zlokalizować gdzie teraz jest moja żona, bo dzwoniłem do niej i mówiła, ze jest w Szczecinie, a miałem wrażenie, ze pojechala jednak gdzie indziej, gdzieś w rejony Władysławowa.
BOK: Ale my nie jesteśmy w stanie zlokalizować pańskiej żony...
Klient: Pani ja bezczelnie kryje! Jak nie możecie jej zlokalizować, jak ja do niej przed chwila dzwoniłem i ja zlokalizowałem?

Klient: Dzien dobry chciałem się dowiedzieć ile kosztuje rozmowa w sieci.
BOK: 1 zł
Klient: Ciekawe, to się oszukujecie, mnie teraz wyswietlilo 0:33. (... to był czas trwania rozmowy...) (bez komentarza BOK"u)

Klient: Witam, ja dzwonie, bo właśnie jestem poza zasięgiem sieci, i chciałbym się dowiedzieć czy państwo mogą mnie połączyć.

Klient: Dzień dobry. Przeczytałem właśnie w gazecie, ze Państwo mogą mnie podsłuchiwać nawet jak ma wyłączony telefon. Czy to prawda?

Klient "Pani, na wyświetlaczu koperta mi się pokazała".
konsultant "ma pan wiadomość na poczcie"
klient "a to dziękuje, dowidzenia"
15 minut później
Klient" panie jaja sobie pan ze mnie robisz!!!!!! Byłem na poczcie we wsi i tam żadnej poczty dla mnie nie ma..."


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


A. Fredro - Poemat liryczny "O Pierdzeniu"

Od prawieków w całym świecie,
Kogo kolka w boku gniecie,
Każdy sobie pierdzi chętnie,
Cicho, smutno lub namiętnie.

Stary, młody, mały, duży
Wszystkim dym się z dupy kurzy,
Każdy chętnie portki pruje,
Bliźnim pod nos popierduje.

Pierdzą panny, dobrodzieje,
Księża, szlachta i złodzieje,
Nawet papież chociaż miernie,
Też kadzidłem sobie pierdnie.

Pierdzą ludzie na siedząco,
Na stojąco i chodząco,
Pierdzą nawet przy kochaniu,
By dać taktu jak przy graniu.

Krasawice w wieku kwiecie,
Pierdzą cicho jak na flecie,
A poważne w wieku damy
Wypierdują całe gamy.

I w teatrze i w kościele,
W dnie powszednie i niedziele,
I filozof i matołek,
Każdy pierdzi ciągle w stołek.

Jeden przebrał w jadle miarkę
I ma w dupie oliwiarkę.
Gdy chciał pierdnąć na odmianę,
Obsrał okna, drzwi i ścianę.

Ten zaś smrodzi jak niecnota,
Jakby zjadł zdechłego kota.
A kiedy się czosnku naje,
To aż wiatrak w oknie staje.

A ten trzeci jest w humorze,
Kiedy pierdnąć sobie może,
Więc natęża siłę całą
By popierdzieć chwilę małą.

Tam jąkała w kącie stoi
Dupę ściska bo się boi
Chciałby sobie puścić bąka
Lecz w pierdzeniu też się jąka.

Jednym słowem w całym świecie,
Kogo bzdzina w dupie gniecie,
Wszyscy niech se pierdzą chętnie,
Cicho, smutno lub namiętnie.


-----------------------------------------------------------------------------------------------



Dzień 1.
Dzisiaj była 10 rocznica naszego ślubu. Świętowania to tam za dużo nie było. Kiedy nadszedł czas, by powtórzyć naszą noc poślubną Zdzisław zamknął się w łazience i płakał.

Dzień 2.
Zdzisław wyznał mi swój największy sekret. Powiedział, że jest impotentem. Też mi odkrycie !!! Czy on naprawdę myślał, że tego nie zauważyłam już pięć lat temu? Dodatkowo przyznał się, że od paru miesięcy bierze Prozac.

Dzień 3.
Chyba mamy małżeński kryzys. Przecież kobieta też ma swoje potrzeby!!!
Co mam robić ?

Dzień 4.
Podmieniłam Prozac na Viagrę, ... nie zauważył...połknął...czekam niecierpliwie.....

Dzień 5.
BŁOGOŚĆ! Absolutna błogość!

Dzień 6.
Czyż życie nie jest cudowne? Trochę trudno mi pisać, gdy ciągle "to"
robimy.

Dzień 7.
Wszystko mu się kojarzy z jednym !!! Ale muszę przyznać, że to jest bardzo zabawne - wydaje mi się, że nigdy przedtem nie byłam taka szczęśliwa.

Dzień 8.
Chyba wziął zbyt dużo pastylek przez weekend. Jestem cała obolała.

Dzień 9.
Nie miałam kiedy napisać.

Dzień 10.
Zaczynam się przed nim ukrywać. Najgorsze jest to, że popija Viagrę whisky! Czuję się kompletnie załamana... Żyję z kimś kto jest mieszanką Murzyna z wiertarką udarową..

Dzień 11.
Żałuję, że nie jest homoseksualistą... Nie robię makijażu, przestałam myć zęby, ba - nawet już się nie myję. Na nic . Nie czuję się bezpieczna nawet kiedy ziewam... Zdzisław atakuje podstępnie !!!
Jeżeli znów wyskoczy z tym swoim "Oops, przepraszam", chyba zabiję drania.
Dzień 12.
Myślę, że będę musiała go zabić. Zaczynam trzymać się wszystkiego, na czym usiądę. Koty i psy omijają go z daleka, a nasi przyjaciele przestali nas odwiedzać.

Dzień 13.
Podmieniłam Viagrę na Prozac, ale nie zauważyłam specjalnej różnicy... O matko! Znów tu idzie !!!

Dzień 14.
Prozac skutkuje . Przez cały dzień siedzi przed telewizorem z pilotem w ręce, Zauważa mnie tylko kiedy podaję jedzenie lub piwo..........
>>>> BŁOGOŚĆ!! Absolutna błogość!!!!



--------------------------------------------------------------------------------------------------



Cholera wie co się stało. Jakaś żyłka w mózgu, czy serce alkoholowe nie wytrzymało. Podczas "uniesienia" z Joasią, coś we mnie pękło, i pognałem przed siebie, słynnym już tunelem, w stronę światełka. Światełko jak światełko, białe i silne. Malutkie było, a ja gnałem jak oszalały. Szybciej niż Polonezem Siwego.
Nie wiem ile czasu minęło, gdy światełko zaczęło się powiększać, a gdy było już rozpoznawalne okazało się, że to wielki neon z napisem ROZDZIELNIA nr 2 EUROPA. W owej rozdzielni zobaczyłem masę ludzi (ludzi?) stojących w kolejkach do jakiś recepcji, czy coś takiego. Ustawiono mnie w rządku krótszym za przemiłą grupką około 70 staruszków. Jak się okazało później, ofiar wypadku autobusowego w Pirenejach. Za biurkiem siedział gruby facet ze złotymi lokami, Cherubin, kurwa jego mać. Gdy nadeszła moja kolej spytał:
- Nazwisko?
- C., Ryszard C.
- Miejsce zamieszkania na Ziemi?
- Kraków, Polska. Nowa Huta dokładniej.
- Co wy tak, jak Chopin, z Polski do Paryża umierać przyjeżdżacie? A potem burdel w papierach...
Zimny pot mnie oblał. Więc jednak kurwa umarłem. To nie sen. Zrobiłem sobie szybciuteńki rachunek sumienia w myśli. Ja pierdole, dożywocie w Piekle, jak tra la la. Zrobiłem najżałośniejszą minę, na jaka mnie było stać i cicho spytałem:
- Piekło?
- Dupa tam, nie piekło. Nie ma Piekła, jest tylko Niebo. Piekło jest na Ziemi, tu jest tzw. RAJ. A czy się komuś podoba, czy nie to już jego sprawa. Udacie się teraz, jako Dusza z Polski, do korytarza 12567843, tam was skierują do sektora Krakowskiego. No szczęść Boże!
Obróciłem się na pięcie i idę do owego korytarza. Zatrzymał mnie krzyk Cherubina z recepcji:
- Halo, obywatelu! Wróćcie tu na sekundkę. Zapomniałem wam wydać Aureole i skrzydła. Macie, i tu pokwitujcie. A tu macie instrukcje jak skrzydła dopinać. Aureoli nie zgubcie, bo następna wam będzie za wiek wydawana. No, żegnam.
Długo się ze skrzydłami męczyłem. Krzywo leżały. Aureola w miarę się prosto kołysała nad banią. Rozglądałem się dookoła. Od zajebania dusz. Koło mnie grupka Niemieckich dusz też sobie nie mogła poradzić ze Skrzydłami. Klęli jak fiks. Polazłem w swoja stronę do korytarza Polskiego, po drodze mijałem korytarze Włoskie, Francuskie, Niemieckie. Zacząłem żałować, że do Francuzów mnie nie przydzielono, dużo fajnych laseczek.
Zobaczyłem w końcu i mój korytarz. Chyba fajnie tu jest, siedzą goście na poboczu, ćmiki jarają. Zaraz też podszedłem do jednego, poczęstował. Okazało się, że to góral z Żywca, zamarzł po pijaku w lesie. Przyszedł tu przed godzinką. A ćmiki rozdaje Św. Piotr Polski, przed bramą. Wpuszczą nas do środka za kilka godzin, bo jakaś inspekcja w środku czy coś. Zebrała nas się już spora grupka, staliśmy, siedzieli, i gwarzyliśmy jak tu który trafił. Ze mnie lali najbardziej, jak powiedziałem, że zaciupciałem się na śmierć. Ładny obciach.
Było dwóch zagryzionych przez psy, jeden zatłuczony przez żonę, czterech z wypadku pod Jasłem, piątka topielców z Sopotu. Niezła ekipka, wszyscy na bani tu przyszli. Okazało się, że można prosić tu w ADMINISTRACJI o zmianę wieku. Np. jak ktoś wykitował mając 90 lat, to tu może mieć 20, 30 lat. Od nowa laseczki rwać, których tu więcej niż na ziemi. Góralowi ćmiki się skończyły, więc teraz ja poszedłem do Piotra po szlugi. Stał tam pod bramą. Mały chudy, taki wypłosz. Klepłem go w łopatkę i mówię.
- Dziadziuś, kopsnij paczuszkę, bo nam się jarać chce.
Ten wyciągnął ramkę HEAVENFIELDÓW i dorzucił zapałki. Uśmiechnął się, pokazując żółte od tytoniu zęby. Wróciłem do moich nowych znajomych i zapaliliśmy po całym.
- Kurwa, piwka bym się napił - powiedział Góral, okazało się, że piwko nam dadzą, ale dopiero w środku. Bo tu nie wolno.
Przyszły jakieś dziewczyny i zaczęły nam skrzydła poprawiać. U mnie było w sumie ok, a u Górala ledwie się trzymały. Aureola mi błyszczała jak psie jaja, tylko nie mogłem się przyzwyczaić do tej sukienki, w której miałem łazić. Kieszenie są to łapy jest gdzie wsadzić, ale taka długa, pląta się między nogami.
Otworzyli w końcu bramę. Zaczęliśmy się przepychać z Góralem jak najbliżej wejścia, żeby nas nie rozdzielili. Widać swój chłop, bo przypadliśmy sobie do gustu. W ADMISNISTRACJI skierowano mnie do bloku KRAKÓW, piętro 3499, pokój 21897 w skrzydle C. Miałem być sublokatorem niejakiego Mariana E. zmarłego w 1937 roku. Lat 89, zmienione na 35. Chujowo, Gienek (ten Góral) poszedł do Blockhausu ŻYWIEC, to kilka godzin na piechotkę od mojego. Obiecałem mu, że się odwiedzimy za jakiś czas. Potem poszedłem do MAGAZYNU. Tam mi mieli wydać pościel, zapasowe suknie i Skrzydła Galowe, na Święta i specjalne okazje. Kurwa, jak w wojsku... magazynierem był Żyd rozstrzelany przez Hitlerowców w Płaszowie w 1942. Ledwie mi wydał pościel już zaczął kombinować, że załatwić u niego mogę wszystko. Aureole jak zgubię, lub przepije, skrzydła, wygodniejsze suknie. Nawet tu kombinują.
Z tobołem pojechałem windą na moje piętro, dużo wiary tu łazi. Niektórzy maja skrzydła poodpinane, inni Aureole w kieszeniach. Luzik. Dość długo szukałem mojego skrzydła C i pokoju. Dobrze, że były tzw. szybkie chodniki, bo łaziłbym chyba całą wieczność. Marian E. okazał się szczupłym facetem z wąsami i łysą pałą. Uściskał mnie jak starego znajomego i wyciągnął z lodówki dwa piwka. Wpierw rozłożyłem swoje klamoty. Pościel na kojo, skrzydła i suknie do szafy. Skrzydła odpiąłem, bo przeszkadzały i chwyciłem zimniutkie piwko. Jeszcze zajaralismy po szlugu, i Marian zaczął mnie wtajemniczać w życie Niebiańskie.
- Widzisz stary. Tu jest faktyczny RAJ, niczym się nie przejmujesz, głodny nie chodzisz, alkohol masz, fajek pod dostatkiem, dziewuchy latają. Nie chorujesz, nie umrzesz na nic bo już nie żyjesz. Zajebiście jest. Raz do roku tylko się wszyscy spotykają, bo Główny przemawia i trochę to trwa, zanim we wszystkich językach nie pobłogosławi. A tak to robisz co chcesz. Chcesz pracować? Idziesz do roboty, chcesz leżeć i chlać cały dzień? Leżysz i chlejesz cały dzień. Panienki lecą na chłopów, zwłaszcza Zakonnice, wpierw celibat na ziemi to tu się sypią jak choinka po 3 królach. Trzeba na pedałów uważać, bo w sukience to czasami nie poznasz kto jest kto. Ja się naciąłem kilka razy, Podnoszę suknie a tu fujara, wystrzelałem po mordzie, skrzydła połamałem i wyjebałem z pokoju. Takie to skurwiele przebierańcy. Jak chcesz się opić to co 100 pięter jest knajpa, wszystko za darmo, podchodzisz i bierzesz. Szwedzki stół. My mamy blisko, bo schodami możesz przeskoczyć piętro do góry, i na wprost schodów masz knajpę. Mordownia straszna, leja się często. Dwa lata temu Mickiewiczowi tam dojebano, tęgo. Chopin kuflem zarobił od górali, a pijanemu Wyspiańskiemu Aureole ukradziono. Na aureole trzeba uważać, stracisz to masz przejebane. Do raportu idziesz. W każda niedzielę są organizowane wycieczki do innych Niebios, ja polecam Indonezje i Włochy, najlepsze panienki, lecą na Słowian jak cholera. AIDS nie złapiesz, więc stukasz na całego. Nie polecam wyjazdów do Niebios Arabskich, tacy sami pojebani jak na Ziemi, tu też maja Hamas i Hezbollah, złapią Cię i skrzydła z aureolą zajebią, a wtedy raport. Dużo znanych umarlaków możesz w podróżach poznać, od 1945 prawdziwym gwiazdorstwem cieszył się Hitler, od nas z Nieba Polskiego pojechało 30 milionów go oglądać, pecha miał jak poszedł do knajpy bodajże 10 lat temu. Grupka pijanych kolesi go przecweliła. Afera była na pół Nieba. Listy gratulacyjne nawet z Nieba Izraelskiego przychodziły. Kolesie do raportu poszli, a za Hitlerem do dzisiaj wszyscy Adolfina wołają. Potem w 1977, przyszedł Presley, to fani korytarz Amerykański zablokowali. Kilkaset milionów po autograf poleciało, pojebani. Tu jest tak, że możesz spotkać kogoś komu życie uprzykrzyłeś na Ziemi, rewanżyk gotowy. Ja zostałem w 37 powieszony za zabójstwo żony. Znalazła sobie jakiegoś gacha tutaj, z którym mieszka i ten gach mi dojebał. Nowiuśkie skrzydła mi połamał. Nie podałem go do raportu, żal mi chłopa. Z taka kurwą mieszka, że RAJ to dla niego piekło musi być. Sąsiad obok z pokoju to seryjny morderca z XVIII wieku. Boi się do knajpy chodzić, bo na niego polują. Już 200 lat na niego się sadzą, nawet raz mu wjazd do pokoju zrobili. Wszyscy do raportu poszli. Znanych w Naszym Niebie jest też masa, Królowie mieszkają na niższych piętrach, ale nie warto tam łazić. Czasami możesz ich w knajpach na 200, i 300 piętrze spotkać. Dzikusy. Zwłaszcza Kazimierz, pije sam przy stoliku i nie odzywa się do nikogo. Rozrywek też mamy pełno, w TV lecą wszystkie kanały ziemskie, nawet te XXX. W wypożyczalni masz wszystkie filmy jakie na ziemi nakręcono. Sport też jest tutaj szalenie popularny. Co 4 lata są Mistrzostwa Nieba w piłce nożnej. Najlepsi byli Brazylijczycy, do 58. Potem w wypadku zginęła ekipa Manchesteru Utd. i Anglicy mieli Mistrza przez 20 lat. W 88 piorun zabił na boisku 8 Zairczyków i teraz Zair to potęga niebiańska. Polacy też grają dobrze. Wpierw nas lali jak cholera wszyscy, ale odkąd doszedł Deyna to ćwierćfinały mamy na każdej imprezie. Mecz z Anglią oglądały 3 mld ludzi na stadionie, a przed telewizorami całe niebo. Przegraliśmy w karnych, Reyman bramki nie strzelił. Żarcie nam dają o każdej porze. Otwierasz lodówkę i zawsze jest pełna. Kible czyściutkie, prysznice też. Przyzwyczaisz się. No, ja idę na karty do sektora D. Wrócę wieczorem, drzwi się nie zamyka.
Marian polazł, a ja zacząłem myśleć. Myślenie nie było moja najmocniejszą stroną, więc poszedłem się załatwić. Nawet nie wiecie, jak niewygodnie sra się ze skrzydłami!!! Odpiąłem je w cholerę i postawiłem obok. Gdy spuszczałem wodę, zdarzyło się nieszczęście, schyliłem się żeby zobaczyć czy czysto zostawiłem, i aureola mi do klopa wpadła.
-Kurwa mać!
Poszedłem po jakiś przyrząd do wyłowienia, znalazłem wieszak od sukien i po chwili już suszyłem aureole w ręczniku Mariana. Co tu robić? Idę się rozglądnąć, po sektorze Krakowskim, skoczę do knajpy, może jakieś laseczki będą. Czas się przyzwyczajać. Może niedługo Joasia ze smutku za mną wykituje i dołączy? Fajnie by było.
Zapisałem sobie na kartce nr pokoju, żeby się nie zgubić i polazłem schodami do knajpy. Długo lazłem, co chwila spotykałem zawianych aniołów - znak, że dobrze idę.
Wreszcie mym oczom ukazała się knajpa - no, to jest knajpa!! Wielkości Maracany, stoliki 4 -osobowe, bar cały ze złota. Przyśpieszyłem kroku, wyminąłem grupkę najebanych w trupa aniołów śpiewających:
- NIECH ŻYJE NAM REZERWA!!!!
I już byłem przed ladą. Barmanem był Ogromny Anioł z wielkimi wąsami. Poprosiłem o setę i piwo, do żarcia wziąłem tatara i ogóreczki. Poszukałem wzrokiem miejsca, z którego mógłbym obserwować sale i siadłem przy stoliku oznaczonym nr 210. Koło mnie toczyła się zażarta kłótnia między kilkoma aniołami:
- Ty dupa jesteś nie Janosik!
- Ja nie jestem Janosik?!! Ty chuju zajebany... Jak ja ludzi prałem w Ojcowie, to ty jeszcze w worze u starego hulałeś...
Tak to okazało się, że Janosik faktycznie żył. Po piwku lać mi się zachciało, więc poszedłem do klopa. Pod drzwiami spał jakiś siwy Anioł, bez aureoli, pewnie mu zajebali. Kopłem go w biodro i mówię:
- Dziadziuś, wstawaj bo Ci bachora podrzucą Mruknął coś i obrócił się na drugi bok. Twarz jakaś znajoma. Ale nie kojarzyłem skąd go mogę znać. W kiblu wszystkie ściany zapisane, nad moim pisuarem widniał napis: PONIATOWSKI PEDAŁ, POLSKĘ SPRZEDAŁ. Niżej było: CRACOVIA MISTRZ POLSKI 1927 he, he... dopisałem: III LIGA - A.D. 2001.
Jak wróciłem do stolika to Janosik już spał na stole, a jego kompan wylatywał właśnie z knajpy. Wpierw on, potem skrzydła. Powiedziałem barmanowi, ze jakiś dziadziuś śpi pod kiblem, można by go przenieść, bo drzwi tarasuje. Barman machnął ręką:
- To Bierut, pije już tak od 20 lat jak go żona z Sobieskim zostawiła. Aureole zostawia w barze i chleje na umór. Wziąłem jeszcze raz to samo i oglądałem aniołów. Przeważnie młode chłopaki, skrzydła u niektórych żółte od dymu z fajek, cwaniacko aureole na bok założone, kufle w łapach i dyskutują o czymś. Zastanawiałem się, czy swoich tu w Niebie nie poszukać, ale zdecydowałem, że jeszcze nie czas. Może później.
W drodze do pokoju wyrwałem fajną anielice, Marzena. Zmarła w dwa lata temu na raka. Śliczna dziewucha, umówiliśmy się na wieczór w knajpie. Mi się spać chciało, tyle emocji.... Obudziło mnie szarpanie i krzyk bladego jak prześcieradło Mariana:
- Wstawaj, coś ty narobił!! Wstawaj... chłopie coś ty wykręcił?!
Nie wiedziałem o co mu chodzi. Okazało się, że szuka mnie od godziny cała straż Niebiańska. Mają mnie doprowadzić do Głównego.... Przeraziłem się. Kurwa, za co? Za kopnięcie Bieruta? A może za wyrwanie jakiejś szychy niebiańskiej? Nie wiedziałem czy spieprzać do innego Nieba, czy poddać się. Po chwili było za późno, bo kilku blondynów wpadło do pokoju i pod ręce mnie wyprowadzili. Całą drogę nic nie mówili, wszystkie Anioły się za nami oglądały i coś szeptały. Pewnie myśleli, że do Raportu idę.
Po kilku godzinach jazdy (jechaliśmy jakimś łazikiem) dotarliśmy pod drzwi z napisem: DYREKCJA - GŁÓWNY SEKRETARIAT. Wprowadzono mnie do środka. Za biurkiem siedział mały chłop, z bokserskim nosem i grzywką ulizaną na lewy bok. Nad łbem mu hulała purpurowa aureola. A skrzydła miał błękitne. Ładnie to kolorystycznie wyglądało. Wskazał mi fotel, uśmiechnął się i poczęstował ćmikiem. Potem tak patrzył na mnie i powiedział do mikrofonu:
- Pani Zosiu, wprowadzić strażnika Rafała W.
Wlazł młody, przestraszony anioł. Nerwowo ugniatał palce i przestępował z nogi na nogę.
- No co tam, strażniku Rafale.. Popiło się na służbie?! Co?!! - zagrzmiał Główny.
- Ale.. ja...
- Jakie, kurwa mać, JA... Jakie ja? Opiliście się i nie tego sprowadzili co potrzeba. Chłopak miał jeszcze długo żyć, a wy mu taki kawał wycinacie. Pokoje żeście pomylili. Ryszard miał żyć, a obok w pokoju już tydzień staruszek na gruźlicę umierał. I dalej umiera. Zdegraduję was!!! - grzmiał dalej Główny.
Ja sobie ćmika jarałem i zacząłem co nieco kapować. Rafał się opił i pomyliło mu się. Może mnie cofną na Ziemie...
- I co my z panem, panie Rysiu zrobimy? - popatrzył na mnie po ojcowsku - Musimy pana cofnąć, chyba, że chce pan zostać...
Kurna, nie wiedziałem. Zostawać, czy iść na Ziemie. Tu jest chyba fajnie. Za kilkanaście lat może chłopaki z osiedla dołączą, Polska gra w ćwierćfinałach, laski są świetne. ale znów na Ziemi, Lew, Joasia, chłopaki ze spirytusem, Polska w finałach, Legia mistrzem, Wisła z każdym prawie dostaje..., Mamusia mi gotuje...
- Wracam. I tak tu trafię z powrotem, więc nic nie tracę.
Główny odetchnął z ulgą. Musieliby dziadka uzdrawiać, żeby przeżył moje życie, a plan cudów już wykonali na ten rok. Pożegnałem się z Głównym, Rafałowi dałem w pysk, wziąłem paczkę szlugów i odprowadzono mnie do recepcji. Cherubin z lokami jak mnie zobaczył to mu szczena opadła. Anioły na mnie z zazdrością patrzyły, jak mnie wrzucają do tunelu, z którego wylatują co chwila kolejne dusze.
Błysło, hukło, jebło i znalazłem się znów w mym ciele. Spocony, ciężko oddychając leżałem na Joasi. Tak samo spoconej i ciężko oddychającej:
- Nie uwierzysz, Kochanie jaką miałam jazdę...
- Oooo, a jaką ja....


Jas i Malgosia bawia sie w dom.
Jas probuje obiadu i mowi:
- Wiesz co, kotku, chyba jest troszeczke niedosolone...
Malgosia:
- Niedosolone? Niemozliwe, przeciez sama odpowiednio solilam! Moze uwazasz, ze za malo i ja nie mam racji? To co, ja nigdy nie mam racji, nawet jak posole odpowiednio obiad? Moze uwazasz ze w ogole nie posolilam i klamie!? Ja klamie! Moze ja tylko klamie! Moze w ogole uwazasz ze jak klamie to nawet nie jestem czlowiekiem zeby sie pomylic! A moze uwazasz ze ja juz nie jestem czlowiekiem! A moze ja juz nawet nie mowie po ludzku, a tylko szczekam?! Mamoooo Jasiu powiedzial do mnie "ty suko"!



Młoda ortodoksyjna para żydow przygotowuje się do ślubu. Poszli do rabina, aby zadać mu pare pytań.
- Czy to prawda, że kobieta i mężczyzna nie mogą ze sobą tańczyc?
- Tak to prawda - odpowiada Rabin - Z powodów moralności kobieta i mężczyzna mogą tańczyc tylko osobno.
- Nawet, jeśli są małżeństwem?
- Tak.
- A co z seksem?
- Będziecie małżeństwem, więc nie ma żadnego problemu.
- A możemy próbowac różnych pozycji?
- Oczywiście.
- Kobieta może być na górze?
- Jak najbardziej.
- Możemy to robić na pieska?
- Jeśli lubicie.
- A na stojąco?
- Na stojąco kategorycznie nie!
- Ale Rabbi, czemu na stojąco nie?
- Bo to może skończyc sie tańcem!



Pan Bóg rozdaje przykazania... trafił do Polaków:
- Daję wam przykazanie....
- Jakie?
- Nie kradnij...
- NIE CHCEMY!!!
Pan Bóg wzruszył ramionami i poszedł dalej. Spotkał holendrów.
- Daję wam przykazanie....
- Jakie?
- Nie cudzołóż...
- NIE CHCEMY!!!
Pan Bóg wzruszył ramionami i poszedł dalej. Spotkał Żydów
- Daję wam przykazanie....
- Za ile?
- Za darmo.
- Dawaj dziesięć..

8 marca, pracownik zanosi do swojego szefa kwiatek.
- To dla pana, panie kierowniku...
- Ale coś Ci się chyba pomyliło, bo dzisiaj 8 marca - dzień kobiet!
- No bo z pana taka kur...wa...


Gienek pewnego wieczoru postanowił wstąpić sobie do jasnowidza. Wszedł do ciemnego pokoju i już po chwili pani za srebrną szklaną kulą oznajmiła mu grobowe wieści:
- Niełatwo to powiedzieć, więc powiem wprost. Przygotuj się... Twoja 10-letnia córka zginie w tym roku tragiczną śmiercią, zostanie torturowana i zgwałcona.
Gienek, wyraźnie zszokowany, spojrzał na niewzruszoną twarz kobiety, za chwilę na jedną migającą świeczkę, w tym momencie spotkał się z wzrokiem kobiety, wziął kilka głębokich wdechów i spytał:
- A... uda mi się z tego wywinąć?


Zbierane dobre pół roku
miłego

Ostatnio edytowany przez beLIEve (2010-01-31 00:35:25)


Jak mówi stare chińskie przysłowie: "Gdy nie wiesz co powiedzieć, powiedz stare chińskie przysłowie"

Offline

 

#2 2010-01-31 12:06:49

 Squall

*(H.R)* Leader

7442426
Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2009-11-02
Posty: 135
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 15
WWW

Re: ;P

doczytałem do połowy i mi wystarczyło ;D


http://je.pl/1dsk
http://je.pl/64l5
http://je.pl/xoqt
| AMD Phenom x4 9650 2,31GHz | Nvidia GeForce 9800GT 1024MB | Asus M2N68-AM | GoodRam 2x2048MB 800MHz | Seagate Barracuda 500GB |           Samsung SH-S223Q | Chieftec 450W | Logitech MX 3200 | Samsung SyncMaster 710MP | Windows 7 Ultimate 64-bit  |
http://card.mygamercard.net/PL/nxe/PLSquall.png

Offline

 

#3 2010-01-31 14:19:40

VIXEN

*(H.R)*

Zarejestrowany: 2009-11-04
Posty: 26

Re: ;P

Niezłe

Offline

 
Squall™ All copyrights reserved®

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl